Vprweg: Ich bin ein Hörspielfan und Sammler, ich habe einen guten Lenco-Plattenspieler mittlerer Preisklasse und suchte einen unkomplizierten zweiten Plattenspieler mit Lautsprecher, auf den man "mal eben" eine Platte abspielen und alte Schätze digitalisieren kann. Lange habe ich mich informiert und Angebote verglichen, der Jerry Lee bestach dabei durch kompakte Maße (passt geschlossen in ein halbes IKEA Regal) und die wertig anmutende Nostalgie-Optik. Für nicht mal 60 Euro habe ich natürlich keine tolle Qualität erwartet und war durchaus skeptisch: allein die Kofferoptik wirkt hochwertig, was aber auch bedeutet, dass hier Produktionskosten hineingehen, die dann vermutlich bei den akustisch relevanten Komponenten fehlen dürften. Aber nein: wenngleich Tonarm und Plastikoberfläche durchaus billig aussehen, so überrascht der durchweg gute Klang. Zum Aufnehmen (Digitalisieren) verwende ich nicht die mitgelieferte Audacity Software, sondern das ebenfalls kostenlose Apowersoft-Audiorecorder (EXTREM empfehlenswert!). Diese simple Software nimmt wahlweise alles auf, was das PC-System ausgibt oder "Nur Mikrofon" (was dann dem per USB verbundenen Plattenspieler entspricht). Der Vorteil: während man digitalisiert, kann man den PC ganz normal nutzen, da der PC Sound nicht aufgenommen wird. Und nun kommen wir (endlich) zu der 5 (ja: FÜNF!) Sterne-Wertung: während mein Mittelklasse Plattenspieler alte Flohmarktplatten knisternd und knackend abspielt, wirkt der Sound des Jerry Lee vergleichsweise sauber. Vermutlich passt die simple Technik besser zu alten, unsauberen und zerkratzten Platten (?). Die Aufnahmequalität ist absolut großartig. Ich habe uralte Kinderplatten von 1967 (!), die ich kindgemäß ziemlich brutal behandelt habe, digitalisiert - die Qualität ist im positiven Sinne "akzeptabel". Natürlich hört man etwas knistern und knacken, aber das liegt am schlechten Zustand der Platten. Legt man eine gut gepflegte Platte aus den späten 70ern auf, so ist die Wiedergabe praktisch Knisterfrei (!). Obwohl eine Gewichts- und Skating-Einstellung fehlt, kommt der Plattenspieler selbst bei extrem stark verzogenen Platten nicht aus der Ruhe: der Tonarm schwenkt und schwingt wild hoch und runter, aber spielt absolut sauber. Ich bin überzeugt, wenn man in diesen Plattenspieler eine Salami einlegt, spielt er den Fettgehalt ab. Klanglich mögen die Puristen die Nase rümpfen über so einen Billig-Spieler. Wer einfach nur einen absolut unkomplizierten und zuverlässigen Allroundplayer für nebenbei und zum Digitalisieren kann und auf Retro-Optik steht, der sollte nicht länger überlegen, sondern zugreifen.
Vprweg: Jestem fanem i kolekcjonerem słuchowisk radiowych, mam dobry gramofon Lenco ze średniej półki cenowej i szukałem nieskomplikowanego drugiego gramofonu z głośnikami, na którym można „po prostu” odtworzyć płytę i zdigitalizować stare skarby. Długo się dowiadywałem i porównywałem oferty, Jerry Lee urzeka swoimi kompaktowymi wymiarami (zamknięty mieści się w połowie półki IKEA) i wysokiej jakości nostalgicznym wyglądem. Oczywiście nie spodziewałem się świetnej jakości za mniej niż 60 euro i byłem dość sceptyczny: sama obudowa wygląda na wysokiej jakości, co oznacza również, że w grę wchodzą koszty produkcji, których prawdopodobnie brakuje w przypadku komponentów istotnych akustycznie. Ale nie: chociaż ramię i plastikowa powierzchnia wyglądają tanio, niezmiennie dobry dźwięk jest zaskakujący. Do nagrywania (digitalizacji) nie używam dołączonego oprogramowania Audacity, ale darmowego rejestratora dźwięku Apowersoft (WYJĄTKOWO polecam!). To proste oprogramowanie albo nagrywa wszystko, co wyprowadza system PC, albo „tylko mikrofon” (co wtedy odpowiada gramofonowi podłączonemu przez USB). Zaleta: podczas digitalizacji można normalnie korzystać z komputera, ponieważ dźwięk z komputera nie jest nagrywany. I teraz (wreszcie) dochodzimy do 5 (tak: PIĘĆ!) gwiazdek: podczas gdy mój średniotonowy gramofon odtwarza stare płyty z pchlego targu trzaskając i trzeszcząc, dźwięk Jerry'ego Lee wydaje się stosunkowo czysty. Prosta technika chyba lepiej sprawdza się przy starych, nieczystych i porysowanych płytach (?). Jakość nagrania jest absolutnie świetna. Zdigitalizowałem starodawne zapiski dziecięce z 1967 roku (!), które potraktowałem dość brutalnie, jak dzieci by się tego spodziewały – jakość jest „akceptowalna” w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście słychać trochę trzasków i trzasków, ale to wina złego stanu płyt. Jeśli włączymy dobrze utrzymaną płytę z końca lat 70., odtwarzanie jest praktycznie bez trzasków (!). Chociaż brakuje ustawienia ciężaru i jazdy na łyżwach, gramofon nie traci panowania nad sobą nawet przy ekstremalnie wypaczonych płytach: ramię obraca się i kołysze dziko w górę iw dół, ale gra absolutnie czysto. Jestem przekonany, że jeśli włożysz salami do tego gramofonu, odtworzy zawartość tłuszczu. Pod względem dźwięku puryści mogą kręcić nosem na tak tani odtwarzacz. Jeśli chcesz po prostu absolutnie nieskomplikowanego i niezawodnego wszechstronnego odtwarzacza na bok i do digitalizacji i lubisz optykę retro, powinieneś przestać o tym myśleć i chwycić.